sobota, 31 sierpnia 2013

...

Przepraszam, że nie dodaję rozdziałów, ale autorka też nie dodaje, stanęła na ósmym, za bardzo nie wiem o co chodzi. Gdy tylko ona doda 9, ja też dodam kolejny, bo tak nie widzę w tym sensu, przepraszam.

sobota, 27 lipca 2013

...

********
Przepraszam, rozdziały miały się pojawiać wcześniej, wiem, przepraszam, ale nie było mnie w domu, jestem na jeden dzień dziś i jutro znów wyjeżdżam. Muszę się jeszcze spakować. Nie dam rady do końca przetłumaczyć rozdziału. Wracam 11.08 i wtedy jak najszybciej przetłumaczę.
Przepraszam xo

piątek, 12 lipca 2013

5. E

"Jesteś mordercą Seleny Gomez."
Stratford było małym miastem. Duże problemy jak te nigdy nie występowały w miastach takich jak to. Morderstwo było nieznanym pojęciem, a choroby psychiczne jak schizofrenia były zupełnie niespotykane.
Jednak obie te rzeczy już się wydarzyły.
Co oni robili ze sprawcami problemów takie jak te, nawet jeśli byli bardziej sławni niż prezydent Stanów Zjednoczonych?
Pozwól mi to powiedzieć: wysyłali ich daleko, daleko stąd.
Zarówno oby dwa jego białe, blade policzki jak i ciemno brązowe oczy ukazywały wiele smutku, Pattie próbowała przekazać mu szokującą nowość- nawet nie wiedziała jak ma to zrobić.
- Justin... pojedziesz do specjalnej kliniki*  w Los Angeles, tam Ci pomogą- wyszeptała chcąc mieć na niego wpływ.
Ale on nawet się nie poruszył ani nie pokazał w żaden sposób, że ją słyszał.
- Justin, kochanie, doktor Fox będzie z Tobą, wiec nie będziesz kompletnie sam- zabrała obłąkany kosmyk włosów z twarzy i zarzuciła go za ramię.
Ale Justin nawet nic nie powiedział.  Całe jego ciało było sparaliżowane, słyszał te okropne głosy sześciu żyć- zmieniały słowa.
"Ty jesteś zabójcą Seleny Gomez."
Nawet nie wysłali go do więzienia, gdzie należało, nie, to zbyt straszne. Wysyłają go do kliniki, gdzie wszyscy będę myśleć, że jest on szalonym nastolatkiem, który stał się sławny zbyt szybko i wszystko to doprowadziło go do tego, że zabił miłość swojego życia.
Nie. Justin skarcił się w myślach.
On nie pojedzie do tej kliniki: nie był szalony. Nie jest obłąkany i z całą pewnością nie jest schizofrenikiem. Każdy, nawet jego mama kopała pod nim dołki, wiedział to.
"Oni Ci tam pomogą, Justin."
"Pomogą mu" jego dupie. To nie było możliwe, by pomocą było wysłanie go do jakiegoś domu z obłąkanymi ludźmi. Justin nie należał do nich, nie był pieprzonym schizofrenikiem.
Jęcząc jego mama przebiegła palcami przez jego włosy, on trzymał usta zamknięte. Żadne słowo nie wyszło z jego ust. Jaki sens był w mówieniu, skoro nikt mu nie wierzył?
- Mam nadzieję, że nie jesteś w zbyt dużym szoku, ale... - jego matka przerwała pozwalając sobie westchnąć desperacko- nigdy, przenigdy nie spodziewała się, że znajdzie się w sytuacji takiej jak ta. Nigdy nie powinna pozwolić swojemu synowi oglądać Def Jam, powinna być odpowiedzialna i powiedzieć nie. Ale oczywiście, zgodziła się i teraz nie ma jej małego chłopca, stał się sławny w zbyt krótkim czasie i teraz oszalał. - ale wyjeżdżasz pod koniec dnia.
Tak jak przypuszczała, Justin pokazał jakieś emocje: widziała protest w jego oczach.
Nie chcę, żebyś jechał, kochanie. Westchnęła na tę myśl, nawet nie mogła tego powstrzymać.
- Twoje rzeczy są gotowe, jest coś specjalnego co ma jechać z Tobą?
Justin prychnął, dając jej brudne spojrzenie.
- Selena.
__________________
Justin rozejrzał się po swoim "pokoju." Wyglądał jak jakaś cela, nie rozumiał do cholery dlaczego właściwie wysłali go tu skoro to było jednakowe z więzieniem. 
 Spojrzał na zawartość swoich bagaży, sekretnie błogosławił swoją mamę za spakowanie ostatniego zdjęcia na którym był z Seleną.
Pozwolił swoim palcom powoli przejechać po zdjęciu, czuł jak mały uśmiech rośnie na jego ustach, gdy powracał myślami do momentu, kiedy stali się parą- chwilę po tym mieli najlepszy seks kiedykolwiek.
Justin uśmiechnął się i schował zdjęcie z powrotem do torby siedząc na tak zwanym łóżku. Jego szeroki uśmiech znikł, gdy zauważył kraty na oknie co tylko przypominało mu, że jest więziony.
Usłyszał kilka pukań w- nie zapominając- zamknięte drzwi, chwycił swoje włosy, nie chciał by ktokolwiek tu przychodził.
- Justin?
To był doktor Fox.
Justin nie starał się nawet patrzeć, jaki to miało sens?
 - potrzebujesz wziąć swoje leki- Fox stwierdził wchodząc do pokoju.
Justin westchnął i zaplątał palce w swoje poplątane włosy wiedząc, że Fox potrzebuje jego ramienia, by wstrzyknąć te pieprzone leki.
Teraz lekarz stał przed Justin'em i schylił się na wysokość jego kolan chwytając jego lewą rękę. Justin sapał, ale doktor go zignorował.
Zsunął rękę do swojej kieszeni i wyjął z niej małą strzykawkę, jasna, różowa substancja płynęła w tym. Justin zmarszczył brwi, nie używa się różowych leków. Dziwne.
Ale zanim zdążył cokolwiek powiedzieć lub zapytać doktor Fox wbił igłę w jego mięśnie, co spowodowało, że Justin jęknął z bólu.
- Nie bądź ciotą- Fox wymamrotał wyciągając igłę, nie zadając sobie nawet trudu, by sprawdzić czy Justin krwawi.
I tak nagle jak lekarz wszedł, tak wyszedł.
Justin był jeszcze bardziej zdezorientowany. Dlaczego on zmienił jego leki? Dlaczego był w tak złym humorze? Bywał naprawdę miły w szpitalu.
Gdy tylko się położył poczuł ostry ból przeszywający jego ramię.
- kurwa- jęknął chwytając swoje ramie.
Co do kurwy? Dlaczego na tym świecie to tak bardzo bolało? Dlaczego kurwa na tym świecie działa taki popieprzony lekarz jak ten?
Wizja Justin'a stawała się rozmyta i zauważył, że robi się nieco oszołomiony.
Co te lekarstwa z nim robiły? To prawdopodobnie przez to, że on, kurwa nie potrzebował ich.
Ponownie jęknął. Miejsce, w którym była igła po prostu pulsował i było czerwone. Kurwakurwakurwakurwa.
- Hej Justin.
Justin przestraszył się znajomego głosu. Wiedział dokładnie kto to był i to sprawiło, że zastanawiał się jak ta suka dostała się tu.
Jessie Fox.
Usiadła na stole, który znajdował się na przeciwko niego, nonszalancko żuła gumę patrząc na niego swoimi przenikliwymi zielonymi oczami.
- Co Ty kurwa tu robisz?- syknął, unosząc prawą brew, gdy przypatrywał się jej. Kołysała nogami jak gdyby nigdy nic i jakby wcale nie zakradła się do jego celi. Wystukiwała palcami nieprzyjemną melodię na stole, złośliwy uśmiech był przyklejony do jej twarzy.
- Odzyskałeś głowę, Justy?- uśmiechnęła się z satysfakcją.
- Wypierdalaj- syknął posyłając jej pioruny.
- To miało mnie przestraszyć, Bieber?- zaśmiała się zeskakując ze stołu- bo na pewno tak się nie stało.
Justin jęknął- nie był w stanie uderzyć jej w brzuch- co zrobiłby, jeśli by mógł- bo ból przeszedł przez całe jego ciało.
- Justin, możesz walczyć, ale ja już wygrałam- uśmiechnęła się i umieściła pocałunek na jego policzku-kurwakurwakurwa- i wyszła z jego celi.
Tylko kiedy drzwi zatrzasnęły się za nią, Justin całkowicie stracił przytomność, ale była ostatnia, krótka myśl przebiegająca przez jego umysł.
Zdjęcie.
 
*dokładnie chodziło o azyl
*******
Jak myślicie, co zrobił Justin'owi doktor Fox? Próbuje mu pomóc czy przeciwnie? No i skąd wzięła się Jessie?

Naprawdę, bardzo przepraszam, że tak długo nie było rozdziału, ale tymczasowo nie radzę sobie. Mam nadzieję, że ten czas szybko minie.
No i przepraszam za jakiekolwiek błędy w rozdziale. 
Do następnego x

niedziela, 23 czerwca 2013

4. D

Czarny dół, zgrubiona strona wyrwana z książki- ten moment, kiedy przypadkowo przewijasz strony i zaczynasz zastanawiać się jak do cholery znalazłeś się w takiej sytuacji podczas, gdy tylko odwracałeś strony.
To jest to co on czuł. Miał zamknięte oczy ze złości- potajemnie bardziej z zakłopotania: jeśli nie miałby zamkniętych oczu łzy niebezpiecznie upadłyby na podłogę- w następnym momencie leżał na łóżku, jego ręce jak i nogi były przywiązane do łóżka.
Jak Justin mógł skończyć w tym białym pokoju? Wiedział, że nawet jeśli chciałby krzyczeć, nic nie wyszłoby z jego gardła, wydawało się, że jego głos zanikł.
Przez chwilę myślał, że jest w niebie- wszystko co zdawało mu się widzieć to białe ściany- myślał tak dopóki ogromny ból nie przeszył jego ciała, jego skóra paliła, jakby znalazł się w ogniu. Przecież ból nie istnieje w raju Boga.
- Justin, słyszysz mnie?- delikatny, uspokajający głos wydawał się wypełniać pokój. Ale Justin nie chciał odpowiadać, nie zrobił żadnego ruchu.
- Justin, po prostu uściśnij moją dłoń, jeśli możesz, kochanie- jaką dłoń? Kogo dłoń? Nie było nikogo wokół małego łóżka, w którym leżał, prawda?
Wtedy Justin zdał sobie sprawę, że jego oczy wciąż były zamknięte.
Natychmiast otworzył oczy i zobaczył twarz swojej matki. Pokój w którym leżał był słabo oświetlony, utrzymujące się zapachy kawy i starych jajek sprawiały, że dostawał nudności. Nagle przestał słyszeć coś innego niż jej głos. W oddali jakieś szepty, ale przede wszystkim bicie własnego serca. Dziwne, nigdy nie był w stanie usłyszeć bicia swojego serca.
- Wszystko okey, kochanie?- usta jego matki prawie się nie ruszały, gdy wypowiadała te słowa. Justin tylko skinął głową- chociaż ból niszczył go od środka- wciąż był przytłoczony przez fakt, że leżał w szpitalu czekając na cokolwiek. Uśmiechnął się do niej słabo.- Bardzo dziękuję za szybką pomoc, doktorze Fox- jego mama powiedziała do mężczyzny, którego Justin ujrzał dwie sekundy temu. Doktor uśmiechał się słabo i szarpnął lekko swoje krzaczaste brwi, prawdopodobnie po to, by upewnić się, że nie wygląda niechlujnie.
- Dałem mu trochę leków, myślę, że będzie dobrze- dał Pattie pocieszający uścisk i skinął do Justin'a, a potem wyszedł z pokoju. Czy nie można po prostu wyjaśnić co się stało? Justin miał luki w swojej pamięci, które musiał wypełnić.
- Mamo...- Justin jęknął, wypowiedział tylko jedno słowo, przez które drgnął. Co się stało? Dlaczego znów czuł ten ból?
- Shhh, kochanie, nie możesz rozmawiać, przebiegła palcami po włosach jej pięknego syna, który wciąż był zabijany przez śmierć Seleny, ale teraz miał też drugą rzecz, która niszczy jego życie: schizofenia.
Westchnęła, to ściskało jej serce- Justin, miałeś części- zaczęła próbując wyjaśnić mu dlaczego leży w tym łóżku, niezdolny do wykonywania ruchów, ponieważ liny były zaciśnięte mocno wokół jego nadgarstków i stóp.- Ranisz się. Bardzo- nagle jej gardło stało się suche, on powinien się zobaczyć. On nic nie wie. Wygląda przerażająco- tak jakby stado wilków próbowało zjeść go żywego. Może nawet gorzej. Zadrapania- niektóre oczyszczone, niektóre z nich wciąż krwawiły na jego twarzy i szyi, siniaki spowodowane jego odbijaniem głową o ścianę, jego usta były totalnie popękane, brakowało mu części włosów- wyrwał sobie kilka kępek.
Może nie powinien siebie widzieć, może to wyzwoli nowe objawy. Oczy Justin'a wypełniły się strachem, gdy dotarło do niego, że jego ręce przywiązane były dla jego własnego bezpieczeństwa. Był niebezpieczny, może nawet powinien nosić obrożę mówiącą "uważaj, ekstremalnie wybuchowy" . To było trafne zważając na stan w jakim był teraz.
Pattie znów zaczęła pieścić jego uszkodzony policzek, głaskała delikatnie swoimi palcami jego siniaki i zadrapania wokół jego pięknej twarzy.
- Będzie dobrze, skarbie. Jest tu dość lekarzy, którzy Ci pomogą- powiedziała delikatnie jednocześnie pozwalając sobie zbadać palcami jego rany co sprawiło, że ponownie zamknął oczy. Uśmiechnęła się ukrywając uczucia: jak zawsze pocałowała go w czoło i głaskała jego policzek dopóki nie zaczął zasypiać, co działo się w dość krótkim czasie.
- Śpij, doktor Fox da Ci więcej ze swoich specjalnych leków i będzie zupełnie w porządku.
I z tym- jej kojącym głosem i znajomym uczuciem jej miękkich palców na policzku- Justin powoli udał się ponownie do krainy marzeń.
 _____________________

Włosy Seleny falowały na wietrze, a ona z podnieceniem pokazywała na coś daleko od nich. Justin uśmiechnął się miło i objął ją ramionami wokół talii, przyłożył usta do jej policzka i złożył na nim delikatny pocałunek.
- Kocham z Tobą przebywać, wiesz to?- powiedziała mu, położyła głowę na jego klatce piersiowej, cieszyli się tym przyjemnym uczuciem, pulchne usta ponownie pocałowały ją w głowę.
Jego palce wplątały się w jej ciemne loki, leżąc tak zostawiał ślady drobnych pocałunków na jej głowie.
- Ja też kocham z Tobą przebywać- wyszeptał jej do ucha, bawił się zagubionymi kosmykami jej włosów, studiował jej każde cechy, które były idealne.
Jej idealne usta do całowania- jeśli nie było wielu paparazzi i fanów robiących mnóstwo zdjęć 24h/7 prawdopodobnie całowałby ją przez cały czas. Jej długie rzęsy, które nie musiał być adorowane przez żadną maskarę i jej duże oczy w których gubił się jakby to były dwa wielkie labirynty. I jej policzki, ona zawsze się tak łatwo rumieniła. Kochał sprawiać, że się rumieniła, czuł, że zrobił wtedy coś dobrego. 
- Mam coś na twarzy?- Selena zapytała śmiejąc się, a Justin natychmiast spojrzał na jej twarz bez skazy.
Nie- powiedział delikatnie, uśmiechając się do niej. Czuł jej usta zostawiające słodkie pocałunki na jego policzku przez co jego uśmiech stał się jeszcze większy. 

Okropny blask światła sprawił, że się ubudził. Jęknął próbując dać komuś do zrozumienia, że chce, aby to wyłączył.
Świetnie, kiedy ma niesamowity sen ktoś musiał włączyć tą pokręconą lampę.
- Kochanie, przepraszam, że Cię obudziłam- głos jego matki rozbrzmiał niejasno. Justin westchnął ciężko i próbował patrzeć poprzez kurtynę swoich rzęs, bo jego oczy były dopiero na wpół otwarte. Jasne światło wciąż świeciło prosto w jego oczy, więc zacisnął je ponownie.
 -Mamo, wyłącz to światło- mruknął pocierając swoje oczy obiema dłońmi.
- Jakie światło?- spytała rozglądając się po pokoju, w którym nie paliło się światło. W ogóle nie było światła.
- To co świeci w moje oczy!
Jego mama szybko zrozumiała o co mu chodzi- lub co wydawało mu się.
To naprawdę popieprzone, co schizofenia z tobą robi.
Udawała, że widzi światło- nie chciała, aby Justin poczuł się źle.
- Oh, poczekaj, stanę na przeciw i nie będzie Ci już świecić w oczy, skarbie- zapewniła i stanęła na przeciw Justin'a- teraz lepiej?
Justin powoli otworzył swoje oczy, ale gdy to zrobił jego szczęka opadła.
- Mamo, t- to ś- świeci poprzez Ciebie!
Pattie smutno przygryzła wargę i spojrzała w dół, nie mając słów, bo coś powiedzieć.
Wtedy uderzyła go rzeczywistość. Krótki przebłysk w jego pamięci pokazał mu zdjęcie, na którym był ukazany moment, gdy siedział obok Jones'a w ciemnym pokoju, on ponownie otworzył swoje usta i powiedział te fatalne słowa: "Obawiamy się, że cierpisz na schizofenie"
Schizofenia. 
Justin jednak miał niesamowity mózg. Pamiętał dokładnie tak jakby czytał to kilka minut temu. Jak na jednaj z lekcji biologii o chorobach psychicznych, kiedy zdecydował nie skupiać uwagi na nauczycielu.
"Justin, po prostu posłuchaj. Kto wie czy to kiedykolwiek będziesz mieć z tym do czynienia? Lepiej bądź przygotowany na takie rzeczy"
Justin westchnął i przeniósł uwagę na Jenny, swoją nauczycielkę. 
 "Okey, będziesz zapisywać? Schizofenia jest chorobą psychiczną, charakteryzującą się podziałem procesów myślowych i i ubogą reakcją emocjonalną. Najbardziej powszechne są omamy słuchowe, paranoja i dziwaczne urojenia, zaburzenia mowy i  myśli..."
Dziwaczne urojenia. 
- Tutaj nie ma prawdziwego światła?- Zapytał będąc spokojnym przez cały czas.
- Nie, tu nie ma światła- jego mama westchnęła cicho.
Justin tylko skinął, jego mózg wymyślił to wszystko. Jak mógł w kilka dni bycia tu odciągnąć go od bycia idealnym do tej choroby psychicznej. Szczerze mówiąc uznał to za zupełnie dziwne. Może nawet przerażające, ale nie miał zamiaru się do tego przyznawać.
- Justin, po prostu zamknij oczy, będzie dobrze.
Ale Justin ją zignorował i trzymał swoje oczy szeroko otwarte. Jeśli to światło nie było prawdziwe, nie mogło naprawdę zranić jego oczu lub naprawdę ich uszkodzić.
Nie zwracał uwagi jak rzeczywiście boli patrzeć prosto w to- choć to było fałszywe, kogo do cholery to obchodziło?
- Dlaczego tak właściwie mnie obudziłaś?- Justin zapytał spokojnie, jakby nie było okrutnego światła świecącego mu w oczy. Nic wielkiego, ludzie.
- Oh... tak, uhm, są .... ludzie do Ciebie- wymamrotała, ściskając uspokajająco jego dłoń. Zawahała się przy słowie "ludzie", Justin już wiedział, że są to policjanci, którzy będą zadawać pytania. Policjanci nie byli ludźmi, którzy byli powszechnie znani. Ale dlaczego nie mogli go zostawić samego w szpitalu? Dlaczego muszą znów go niepokoić?
Po chwili już wiedział, dwa brudne dupki weszły do pokoju i mógł już rozpoznać tego wąsatego, dranie.
- Dobry, Bieber- niemal się uśmiechnął. Satysfakcja. Dlaczego wyglądał na usatysfakcjonowanego?
Oh, czekaj. To był tylko jeden brudny dupek.  Ten drugi to raczej miło doktor Fox. Wąsaty podał dłoń jego mamie i spojrzał w dół, na niego, wciąż mając ten przyklejony uśmiech na twarzy- Mamy kilka nowości dla Ciebie- wymamrotał złączając ręce razem- mamy mordercę.
Justin'owi opadła szczęka. Szczęście, ulga, mściwość. Liczne uczucia pulsowały w nim, otworzył swoje usta, by coś powiedzieć.
- Kto? Podaj mi imię, a ja dam mu nauczkę- spojrzał w górę na policjanta, czekając aż coś powie. Ale on tylko nerwowo zagryzał swoją wargę. Nie taki zły teraz, nie? 
- Chcę tylko powiedzieć, że to może być nieoczekiwane dla wszystkich, nawet dla Ciebie, Justin. Myślę, że może nawet szokujące. Tak, definitywnie szokujące. Proszę, nie...
- Wystarczy, przejdź do sedna- Justin powiedział niecierpliwie. Nie obchodziło go kto to był, chciał rozedrzeć mu głowę. Obojętnie kto. Rodzina, przyjaciele, nikomu nie odpuści.
Wąsaty westchnął głęboko.
- Justin... znaleźliśmy Twoja DNA i wystarczająco dowodów, by powiedzieć: Ty jesteś zabójcą Seleny Gomez.
********

Uh, to był długi rozdział, wybaczcie, że tak późno dodany.
Ostatnio coś ciężkie dni :)
Ale następny postaram się dodać jak najwcześniej.
Mam nadzieję, że nie ma tu zbyt wielu błędów.
@klaauudia69 xx

czwartek, 6 czerwca 2013

3. R

Znowu.
Znowu został zawieziony tam gdzie nie chciał.
Kiedy próbował zapomnieć oni kazali mu sobie przypominać.
 Dwaj policjanci zostali zastąpieni przez jedną kobietę.
- Justin, okłamałeś nas. Jaki był tego powód?- zapytała, jej oczy były bardziej sympatyczne niż dwóch poprzednich policjantów.
- Nie zrobiłem tego- powiedział surowo- wiedział, że nie kłamał.
Zaczął nerwowo obgryzać swoje paznokcie- jego zły nawyk, który Selena próbowała zlikwidować, ale gdy ona zniknęła wszystkie jego nawyki wróciły.
Kobieta westchnęła i przygryzła wargę.
- Wiesz, że kłamanie jest karalne, prawda?
- Jestem tego w pełni świadomy- Justin mruknął i zacisnął zęby.

Znowu zaczął rozglądać się po pokoju, ale w tym czasie był zupełnie pusty oprócz dwóch krzeseł na których siedzieli, stółu, który został umieszczony pomiędzy i lampy, która uporczywie świeciła mu w oczy i prawie go oślepiała.
- Justin, Jessie Fox nie była z Tobą tamtej nocy. Ona ma alibi. Ponieważ ona ma, Ty nie masz. Więc, lepiej powiedz nam teraz prawdę gdzie byłeś lub rzeczy mogą gorzej dla Ciebie wyglądać- kobieta wpatrywała się w jego oczy nie okazując żadnych emocji, chociaż była zawiedziona. Justin zwrócił się tym samym i patrzył na nią bez emocji.
 Może jeśli będę się patrzył na nią tak bez słowa pozwolą mi iść- pomyślał.
Co za głupia, głupia myśl.
Po dziesięciu minutach trwania konkursu na spojrzenia kobieta opuściła pokój, zostawiając Justin'a zastanawiającego się co ona zamierza zrobić i czy wreszcie będzie mógł wrócić do domu.
Na jego nieszczęście to nie był przypadek.
Wróciła z Mustach'em i jego przyjacielem, którzy zabrali go do pokoju "zostanie tam na noc".
Nie mógł zasnąć na drewnianym łóżku stojącym w rogu pokoju.
Wzdychając schował twarz w swoje dłonie, zaczął niekontrolowanie płakać, łzy strumieniami spływały po jego twarzy nie mając zamiaru przestać.
Pieprzyć Jessie, pieprzyć policjantów, pieprzyć wszystko... pieprzyć moje życie.
Ale najwięcej łez spływało przez Selenę.
"Kochanie, tęsknię za tobą..."
____________________
- Justin zamknij oczy!- powiedziała z uśmiechem na twarzy i Justin szczęśliwy posłuchał. By mieć pewność, że Justin nie podgląda Selena zakryła jego zamknięte oczy swoimi miękkimi dłońmi, czuła jego długie rzęsy na dłoniach. 
- Okay, idź trochę do przodu- wyszeptała mu do ucha, nie starała się brzmieć uwodzicielsko, ale już czuła jak przez jego ciało przeszły dreszcze. Robiła z nim rzeczy, które były trudne do wyjaśnienia.
- Okay, okay- odpowiedział Justin swoim chrapliwym głosem i ruszył do przodu robiąc dokładnie to co mówiła Selena. Usłyszał otwierane drzwi i zaledwie po kilku sekundach został przez wepchnięty do pomieszczenia.
- Jesteś taki wolny- zaśmiała się i musnęła ustami jego zaróżowione policzki.
Zignorował jej komentarz i zapytał:
- Jesteśmy już prawie na miejscu?
- Prawie- potwierdziła, przycisnęła usta do jego szczęki i tym razem.- nie otwieraj oczu- szepnęła i chwyciła jego nadgarstki i zaczęła go delikatnie całować.
Justin uśmiechnął się.
- Co z moją niespodzianką?
- Cierpliwość jest zaletą- zachichotała, przycisnęła jeszcze raz swoje usta do jego, zrobiło się goręcej, gdy wsunęła język w jego usta.
- Sel...- Justin jęknął, natychmiast oplótł ramiona wokół niej, masował jej usta*
Ale Selena lubiła mu dokuczać i odsunęła się od niego.
- Odwróć się, kochanie- mruknęła i rozczochrała jego włosy, które i tak były w nieładzie.
Justin zrobił co powiedziała.
- Co teraz?- zapytał.
- Otwórz oczy.



Justin zerwał się z łóżka, miał straszny obraz przed swoimi oczami.
Selena i dziwny mężczyzna.
Selena nieżywa, mężczyzna trzymał nóż w ręce.
Justin był zniesmaczony.
Czy on naprawdę to zobaczył? Naprawdę był świadkiem mordowania swojej dziewczyny? Było tak?
Dlaczego o tym śnił?
Zanim mógł znaleźć odpowiedź dźwięk krótkich uderzeń ( pukań ) rozległ się po pokoju, potem drzwi otworzyły się gwałtownie i odsłoniły tą samą policjantkę co wczoraj.
Oh, czekaj, on był więźniem...
- Sądzę, że Cię nie wypuszczą. Pan Jones chce mieć z Tobą krótką rozmowę- stwierdziła. Justin tylko przytaknął i posłuchał. Nie miał żadnej ucieczki w tym miejscu.
Podążał za nią na korytarzu, starał się zachować rozum, by nie narobić sobie kłopotów. Oni mu nie wierzyła. Nie wierzyli w prawdę.
On skupiał się na swoim biciu serca, starał się zachować równe tempo.
Boom boom... boom.
Boom boom... boom.
Boom boom... boom.
Trzysta czterdzieści jeden uderzeń serca później kobieta zatrzymała się nagle i otworzyła jeden z wielu drzwi,a on przez nie przeszedł.
- On tu na Ciebie czeka- westchnęła, wepchnęła Justin'a do małego, ciemnego pokoju.
- Justin jesteś tu- rozbrzmiał ciepły głos. Po chwili oczy Justin'a przyzwyczaiły się co ciemności w pokoju, zobaczył mężczyznę siedzącego na sofie, który poklepał puste miejsce koło siebie i wskazał na Justin'a, by usiadł z nim.
Usiadł tak daleko od pana Jons'a jak to możliwe i wypowiedział ciche "cześć"
- To będzie dobra rozmowa z Tobą, moja córka jest Twoją wielką fanką- pan Jones się uśmiechnął.
Jeśli zapyta o autograf to uderzę go w twarz Justin pomyślał czując gwałtowny napływ złości w swoim ciele.
- Justin, pamiętasz co zrobiłeś ostatniej nocy?- pan Jones nagle zabrzmiał poważnie.
- Traciłem mój czas będąc pytanym przez głupich kut...
- Miałem na myśli, kiedy przypuszczalnie spałeś- pan Jones zakaszlał niezręcznie.
Justin spojrzał na niego zakłopotany - czy on naprawdę był głupi czy głupi?
- Oczywiście spałem- powiedział po czym zmrużył oczy. Pan Jones zachichotał i potrząsnął głową z niedowierzaniem.
- Nie spałeś- powiedział do Justin'a.
- Oh, co, teraz też będziesz kłamać? Podobnie jak ta pieprzona Jessie? Wiem co robiłem i pamiętam wszystko co robiłem- Justin powiedział podnosząc głos. Miał dość tego pieprzenia.
- Justin, możesz mi powiedzieć jak zdobyłeś te zadrapania na twarzy?
Zadrapania? Jakie zadrapania?
John natychmiast podał mu lustro, ale istota, którą Justin zobaczył nie była nim- miał czerwone zadrapania i siniaki na całej twarzy!
- To jesteś Ty, Justin, to lustro jest prawdziwe. Tak kręciłeś się ostatniej nocy.
Justin pokręcił głową nie wierząc w to- on tylko spał! Tak, miał koszmar, ale to wszystko. Ktoś inny musiał to zrobić, kiedy on spał. Nie zrobił sobie tego, to było... po prostu niemożliwe!
- Justin, ktoś próbował Cię uspokoić nawet nie wątpiąc, gdy zacząłeś się dusić.
Znowu, oni kłamali!
Dlaczego nagle wszyscy byli przeciw niemu? Dlaczego każdy go okłamywał? Musiał pogadać z mamą- ona nie mogła go okłamać. Ona powie mu, że to wszystko to jakieś głupie kłamstwa.
- Zamknij się, nie wierzę Ci!- Justin krzyknął, odłożył lustro poza zasiąg swojego wzroku. Chciał rzucić nim o ścianę i słyszeć jak rozpada się na milion kawałków, ale nie zrobił tego.
- Justin, to nie jest kłamstwo. Nikt Cię nie okłamuje. Proszę, usiądź ze mną i się uspokój. Mam zamiar powiedzieć Ci coś naprawdę ważnego. Potrzebuję Cię uważnie słuchającego mnie.
Justin połknął gulę w gardle i szybko otarł łzy z oczu. To po prostu łzy złości. Łzy. Złości.
- Justin, przykro mi to mówić, ale... - nerwowo przygryzł swoją dolną wargę i dopiero potem dokończył zdanie- Ale boimy się, że możesz mieć schizofenię.
********

Uh, przetłumaczona chyba nawet z sensem :D
Oczywiście przepraszam za błędy, które pewnie będą.
Ugh, głupio o to prosić, ale jeśli ktoś przeczytał to proszę, zostaw komentarz, to Ci nie zajmie dużo czasu :)xx

wtorek, 4 czerwca 2013

2. U

To była dokładnie czwarta po południu, kiedy Justin się obudził- Brak snu definitywnie zostawił na nim ślad. Jego wizje pozostawały rozmyte, odszukał swojego Iphone na szafce obok łóżka. Szybko odblokował go, informacje mówiące : "Masz 10 nieodebranych połączeń od: Jessie" pojawiły się na ekranie. Jessie? Czy ona naprawdę miała odwagę, by dzwonić do niego teraz? Suka. Delikatnie przetarł swoje oczy i wstał z łóżka. Zaskakujące, czuł się przyjemnie wypoczęty. On po prostu próbował wrócić do normalnego życia- jakkolwiek normalne było. Wiedział, że to było dopiero pięć dni, ale żałoba i płakanie nie rozwiąże niczego. Selena była dobra. Takie myślenie raniło go. Czuł jak o niej zapomina, a obiecywał jej, że to się nigdy nie stanie. Oczywiście, sekretnie modlił się do Boga każdej nocy błagając dla niej o bezpieczeństwo. Jej bezpieczeństwo wciąż było dla niego najważniejsze.
Wchodząc do kuchni poczuł jak bardzo pragnie zwykłej miski płatków. Wziął się za realizację tego, długo nie jadł, ponieważ... wiesz. Pospiesznie spojrzał na siebie w lustrze, zobaczył swoją klatkę piersiową i wystające kości biodrowe, jak u dziwki, z zaburzeniami odżywiania. Otworzył lodówkę i chwycił z niej wszystko co było możliwe, później wybrał jedzenie, a jego żołądek dosłownie żebrał o jedzenie zanim eksploduje. Justin wzruszył ramionami i zaczął jeść nie ciesząc się z jedzenia, ale był głodny. Gdy wciskał kanapkę w swoje gardło, jego telefon zawibrował. Szybko otarł ręce o swoje PJ's i nacisnął zielony przycisk.
- Halo? - zapytał i zauważył chrypkę w swoim głosie.
- Justin- to była Jessie. Suka.
- Czego chcesz? - Justin splunął. Ona już była dla niego denerwująca.
- Kłamałeś policji, Justin- zarzuciła mu. On kłamał? Nie, do diabła.
- Nie, kurwa- powiedział czym spowodował jej jęk.
- Powiedziałeś im, że przespałam się z Tobą. Jakbym kiedykolwiek tego chciała. Justin'owi opadła szczęka. Ta suka też była potwornym kłamcą!
- Przestań pieprzyć, Jessie. Oboje wiemy co się stało. Nie zaczynaj zaprzeczać - ponownie mi nią splunął pozwalając wydobyć się westchnięciu z irytacji.
- Co? Niczemu nie zaprzeczam! Jesteś jedynym, który musi przestać pieprzyć. My nigdy...
- Zamknij się, Jessie! Nie mam dobrego czasu. Nie kupuję Twojego pieprzenia. Idź mówić komuś innemu, kto może by uwierzył - jęknął. Ona posunęła się za daleko. Zaprzecza, że spali razem? On wciąż pamięta każdy detal... niestety.
- Justin, ja nie... - rozłączył się. Naprawdę nie był teraz w dobrym humorze, by słuchać jej pieprzenia. Jego głód zniknął- ta suka zrujnowała wszystko.
 Chodził po pokoju i opadł na sofę kładąc się na kilka minut. Okay- wycofał to co mówił wcześniej- on wciąż był w żałobie. W każdej chwili myślał o jej pięknej twarzy, jej ciepłym uśmiechu i przesłodkich ustach. Oh, jak bardzo kochał, gdy zarzucała włosami i gdy przygryzała wargę, kiedy była zdenerwowana. To sprawiało, że wyglądała niesamowicie cudnie. Nie zauważył, że przy myśleniu o niej w jego brzuchu latały małe motylki. Była najsłodszą osobą jaką Justin kiedykolwiek poznał, był pewien, że nigdy nic jej nie zastąpi. Była niezastąpiona.
Dwa dni od teraz planował poprosić ją- kiedy był już pewien, że z nią chce spędzić resztę swojego życia, dlaczego nie potwierdzić tego jak najszybciej? Chciał ją. Kochał ją. Każdy jej cal był bez najmniejszej skazy, Boże, uczucie tęsknoty w jego sercu wprowadzało go w depresje. Pamiętał, że kiedykolwiek nie widział jej w tygodniu był zdewastowany. Nie mógł nawet myśleć jakby to było spędzić resztę życia bez niej. Takie myśli powodowały tylko mocny ból.
Wrócił do rzeczywistości, gdy rozległ się irytujący  dźwięk dzwonka do drzwi. Jęknął, nie miał humoru na żadne wizyty.
_____________________
Pattie stała na zewnątrz apartamentu jej małego chłopca. Nie potrafiła opisać co czuje w tym momencie- była złamana. Zawsze kochała Selene. Była świetna, niesamowita i zawsze taka słodka.
Drzwi otworzyły się gwałtownie i odsłoniły chłopca, którego oczy były czerwone jak pomidory- nie przesadzając-, skóra biała jak u wampira i worki pod oczami postarzały go o 30 lat!
- Justin!- Pattie wykrzyknęła natychmiast wciągając jej biednego chłopca do mocnego uścisku- Justin, oh kochanie- szepnęła, kiedy poczuła jego ciepłe łzy na swoim ramieniu. Jego całe ciało się trzęsło, czuła się źle, że nie przyszła do niego zaraz po śmierci Seleny.
Potarła jego plecy i pocałowała go w czoło, ale nie mogła powstrzymać swoich łez spływających po twarzy. Zobaczenie Justin'a w takim stanie zraniło ją bardziej nic cokolwiek innego. Powoli weszła do środka z Justin'em wciąż płaczącym na jej ramieniu i próbowała go uspokoić. Oczywiście nic nie pomogło. Żadne słowa nie mogły zagoić rany, która uformowała się w jego sercu.
- Kochanie, oddycha powoli- szepnęła, jego klatka piersiowa unosiła się i upadała jak szalona.
- J- ja tęsknię- dławił się, gdy próbował coś powiedzieć.
- Kochanie, wiem, shhh- Pattie szepnęła owijając swoim ramieniem jego słabe ciało jeszcze mocniej.
Pattie utrzymywała starania, by uspokoić swojego syna, ale nic nie pomagało, z oczywistej przyczyny.
______________
Jessie Fox włączyła swój telewizor. Nie chciała myśleć o obrzydliwym Bieber'ze lub fakcie, że mógł zamordować swoją dziewczynę. Na samą myśl kuliła się ze strachu. I ponad to on ją okłamał!
Ona wiedziała z kim spała i kiedy. Może była pewnego rodzaju dziwką, ale chociaż pamiętała ich imiona. Oh i jeśli penis Justin'a Bieber'a wchodził w nią i wychodził ona by to pamiętała.
Ale nie, po prostu nie.
Ona tego nigdy nie zrobiła. Dlaczego ten mały kutas próbował ją przekonać, że zrobiła coś, czego nie zrobiła? Dlaczego z całego świata wybrał ją, by wierzyć, że miał seks w nocy, gdy jego dziewczynę zabito? Wydawało się jej to podejrzane. Może powinna powiedzieć policji. Tak, definitywnie zamierzała to zrobić.
Uśmiechając się usatysfakcjonowana przełączyła na TMZ.
Oh, mówiąc o diable... Zapłakana twarz- nienawidziła tego przyznawać, ale on wyglądał gorąco nawet, gdy płakał- Justin był pijany na jej ekranie telewizora. Inne zdjęcie przedstawiało płaczącego go na ramieniu jego matki. Taki wyczerpany.
Nie mógł nawet znieść śmierci tej suki jak prawdziwy mężczyzna.
Tak, to suka. Nienawidziła Seleny. Nienawidziła jak ona zawsze zabierała Justin'a i całowali się tuż przed nią.  Tak wkurzające. Tak, ona pogardzała Seleną. Nieżywa była lepsza.
Uśmiechnęła się ponownie, chwyciła coś ze stołu przed nią. Kokaina, konkretnie. Dlaczego się tym zatruwała? To sprawiało, że zapominała.
********
Jestem Klaudia i tłumaczę na zastępstwie, mam nadzieję, że nie zawiodę,a opowiadanie się spodoba :D
Dziękuję oczywiście wspaniałej @koolooroowax
Więc o to jest drugi rozdział :)

Z góry przepraszam za jakiekolwiek błędy.
xox

czwartek, 30 maja 2013

UWAGA!

kochani nie daje rady z tlumaczeniem tego bloga bo poprostu ostatnio mam strasznie malo czasu, a w dodatku strasznie ciezko i powoli tlumaczy mi sie to ff. nie chce zostawiac tak tego tlumaczenia dlatego tez szukam osoby, ktora przejelaby tego bloga. jesli jest ktos chetny to niech pisze do mnie na tt @koolooroowax do czasu, az nie znajde zastepstwa zawieszam bloga xoxo